„Są trzy sposoby, żeby coś zrobić: zrobić to samemu, wynająć kogoś, zabronić dzieciom robienia tego.” – Monta Crane
Ach, dzieci! Te małe, dociekliwe istoty, które z niewiarygodnym talentem odnajdują każdą rzecz, którą próbowaliśmy schować, i zainteresują się wszystkim, czego nie wolno im dotknąć! Przypomina mi to nieustanną próbę zrozumienia zasady “nie dotykaj”, która dla nich brzmi jak “to jest najciekawsza rzecz na świecie!”
Kiedy mówimy im: “nie ruszaj tego,” to jakbyśmy w ich oczach rozpalali iskierkę przygody. Zakaz? To przecież najlepsze zaproszenie do eksploracji! I zanim się obejrzysz, nóżki już biegną, ręce sięgają, a buzia promienieje tym małym, figlarnym uśmieszkiem.
Rodzicielstwo to prawdziwa lekcja pokory i… odkrywania kreatywnych sposobów na “zakazywanie”. A jednocześnie – to przypomnienie, że dzieci wnoszą w nasze życie tę nieposkromioną ciekawość, której my, dorośli, czasami już nie mamy. Bo przecież… kto z nas, dorosłych, nadal przeżywa takie emocje przy widoku czegoś „zakazanego”? A dzieci? One uczą nas, że świat jest pełen niespodzianek, nawet tam, gdzie my widzimy tylko „to niebezpieczne” lub „to nie jest dla dzieci.”
Może to właśnie ten duch przekory uczy nas, że zakazy to dla dzieci tylko nowe horyzonty. I choć czasem mamy ochotę zapłakać nad rozlaną farbą, to widok ich pełnych emocji, zaciekawionych oczu jest niepowtarzalny.
Bo prawdziwa radość z rodzicielstwa to pozwolić dzieciom być sobą – dociekliwymi, odważnymi i czasem troszkę przekornymi. Czasem im coś „zabronimy” tylko po to, by zobaczyć, jak nieodparte wydaje im się to, czego nie wolno…